Jan Sobczyk
JAN SOBCZYK urodził się 22 stycznia 1936 roku w Brzuzie koło Opoczna.
Jak sam pisze, urodził się: "dwukrotnie.
Pierwszy raz urodziła go matka Żydówka, którą pamięta tylko przez mgłę wspomnień, krwawe obrazy lat zagłady, cierpienia, wyszydzania i ciągłego poniżania. Drugi raz narodził się, kiedy zaczął egzystować na papierach katolickiego chłopca". W roku 1940 został cudem uratowany od śmierci i umieszczony w rodzinie zastępczej Anny i Andrzeja Badurów na papierach katolickiego chłopca Józefa Władysława zmarłego w listopadzie 1938 roku. Ukończył technikum handlowe w Lipinach. W latach 1961-1965 pracował jako nauczyciel w Szałastrach koło Olsztyna. W swoim życiu imał się różnych zawodów, ale zawsze pozostał wierny literaturze. Debiutował w 1951 roku. Na łamach "Sztandaru Młodych" ukazał się jego wiersz pt. Aktywista.
Wydał tomy poezji: Święto wiatrów ("Pojezierze", Olsztyn, 1960), W płomieniach sekund ( LSW, Warszawa,1962), Astronom z czarną różą ("Pojezierze", Olsztyn 1970, dodruk 1972), Źrenica ("Pojezierze", Olsztyn - Białystok, 1980); prozę: Notatnik w waciaku (LSW, Warszawa 1981), Droga na górę ("Pojezierze", Olsztyn - Białystok 1983).
W 1999 roku w oficynie wydawniczej "TAD - AD" ukazała się jego kontrowersyjna powieść Wycieczka na Górę Synaj. Henryk Bereza w "Twórczości" pisze o niej: "Narrator Wycieczki na Górę Synaj narzuca swojej wyobraźni i maszynie do pisania ostre rygory artystyczne, nie uznaje natomiast żadnych sfer tabu, decydując się na penetrację i prezentację prawdy wewnętrznej bez ograniczeń, skazując swoje dzieło na przynależność do rodziny dzieł poezji przeklętej.
Ryba Szli z berłem trzej semici wiatr ścinał płatki kuropatw w zaśnieżonym miasteczku na ladzie sklepowej łapał powietrze chrystus pod postacią karpia przychodzili wąchali czy nie cuchnie za skrzela wkładali palce lepiej było na drzewie rybo śmierci wiele przez tysiąclecia nikt nie widział na krzyżu karpia o rybo rybo kto cię kupił w ten dzień niedźwiedzich kudłów kto cię zjadł młodzieńcze z galilei kto ci brzuch rozpruł może to był bokser wiem że trwał wieczór i drżały kłosy mrozu |
||||
--------------------------------- Fish holding sceptre three semites were walking the wind was cutting petals of partridges in the snowy town on the counter christ in the shape of a carp was trying to catch breath they were coming smelling if not stinks putting fingers in the gills better was on the tree fish so much death through milleniums nobody saw the carp on the cross oh fish oh fish who bought you on that day of bear's hair who ate you galilean boy who slit your stomach pehaps a boxer i know that it was evening and frosty ears were trembling |
||||